wybaczcie
wstaję od tłustej pieczeni,
podgrzybków w sosie
kaczki, pasztetów
kępek zieleni
winem podlane
mocno spieczone
idę na stronę.
strumieniem moczu odcedzam myśli,
ruchem frykcyjnym
piszę imiona
tych którzy przyszli
bliska rodzina i przyjaciele,
szczere uśmiechy
modne tematy
darmowe żarcie jak co niedziele
chwila oddechu w świątyni ulgi.
ostatnią kroplę z żalem strzepuje,
muszę tam wracać
w końcu gospodarz
aż serce kłuje
już nie pamiętam jak kiedyś żyłem.
wracam.
przepraszam.
może dokładkę ?
(rąk nie umyłem)
kilka starych kawałków zamieszczę, tych najważniejszych. co miały dyg i coś znaczyły. pytania o sens albo o cokolwiek poniżej :P